Gdy Ace zeszła z warty weszłam za nią. Było bardzo zimno, lecz potrafiłam sonie pomóc płomykiem ognia.
Nagle w krzakach usłyszałam pewien szmer. Niestety posiadam bardzo rozwiniętą wyobraźnię, więc od razu zaczęłam się bać. Jednak zebrałam się na odwagę i podeszłam do poruszającego się krzewu. Moim oczom ukazał się wielki królik odgryziony w pół. Wiedziałam, że to nie jest sprawka żadnego z wilków. Podeszłam by go obejrzeć. Wtem królik pisnął tak głośno, że wszystkie sępy zleciałe na pobliskim drzewie zerwały się z miejsca i odleciały hen daleko. Szybko odskoczyłam się od od królika z przerażeniem. Bałam się do niego podejść drugi raz, ponieważ bałam się, że kolejny raz piśnie, lecz zebrałam się na odwagę i znowu podeszłam i go szturchnęłam. Królik definitywnie zdechł. Nagle wśród krzaków ujrzałam wielkie stworzenie, białe jak śnieg. Jego sierść błyszczała się w blasku księżyca, a oczy lśniły szkarłatnym blaskiem. Wtem odbiegłam od miejsca zabójstwa królika i czym prędzej pobiegłam do Ace.
-Ace! Ace! Wstawaj do jasnego księżyca! - krzyknęłam.
-Czego znowu... Przed chwilą byłam na warcie... Zamknij twarz i pilnuj!! - warknęła.
-Ale...!
-Nie! Ja chcę spać! Wal się! - krzyknęła i znów oddała się w objęcia Morfeusza.
Zrezygnowana odeszłam od Ace. Bałam się jak nigdy dotąd. Nagle,zobaczyłam że w oddali w moją stronę biegnie coś ogromnego. Od razu rozpoznałam te szkarłatne oczy. Stanęłam w bezruchu. Lecz opanowałam się i pobiegłam do naszej tymczasowej bazy by ogłosić straszną nowinę.
<Ace dokończysz?>
Napisała: Lakota
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz